Witam na stronie poświęconej mojemu życiu zawodowemu. Zapraszam i polecam.

kontakt

+48 604 247 170

organizacje

współpraca

Przeżyłem… Stand-Up, Pub X w Doncaster (Wielka Brytania)

Odwiedziłem moją ukochaną rodzinę w miłym, prawie polskim, choć nadal anglojęzycznym Doncaster. Ale nie mam zamiaru pisać o psychologicznych aspektach współczesnej emigracji ani różnicach kulturowych czy niuansach cywilizacyjnych… Otóż w sobotę wybrałem się (z młodszą częścią mojej rodziny i jej angielskimi konotacjami) na tradycyjne brytolskie pubowanie. I trafiliśmy w jednej z knajp na występy tzw. stand-upera. Dla niewtajemniczonych wyjaśnię, że stand-up to (popularne zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych) występy komika, który stojąc (stąd nazwa) samotnie na scenie opowiada dowcipy i – przede wszystkim – obraża: polityków, celebrytów, siebie, a przede wszystkim publiczność. Na taki właśnie „obrażalski” występ Artysty, a może właściwie Artystki – bo pan był w połowie panią, a w drugiej połowie panem – właśnie trafiłem!

Już widzę Twoją minę Drogi Czytelniku/Droga Czytelniczko. Czy ten Ławacz będzie teraz opisywać jakieś pubowe szołsy na swojej zawodowej (czyt. poważnej) stronie internetowej? Otóż, nie był to zwykły występ, lecz terapia prowokatywna na miarę Franka Farrelliego! Wtręt dla profanów: terapia prowokatywna Franka Farrelliego, w wielkim skrócie, polega na wyzwalaniu naturalnych sił obronnych naszej psychiki poprzez odpowiednio dobrany, choć momentami bardzo mocny i „po bandzie” atak… Właśnie na tę psychikę (szczegóły polecam zgłębić w książce Franka Farrelliego i Jeffa Brandsma Terapia Prowokatywna METAmorfoza).

I taki akt terapeutyczny przeżyłem właśnie tamtego wieczoru w Doncaster… Pan (?) Artysta poruszając się zgrabnie po sali wdawał się w pogaduszki z widzami. Najpierw nawiązał dobry kontakt terapeutyczny za pomocą naturalnego uśmiechu, niskiego ciepłego głosu i patrzenia prosto w oczy „klientowi”. Potem – jak Farrelli – wybierał jakąś jedną najbardziej widoczną cechę „ofiary”. Nic wielkiego, a zarazem coś najbardziej widocznego: duży brzuch, zmarszczki, blond włosy, okulary. I jeździł na tym, a właściwie rozjeżdżał – na przykład długo rozmawiał z jakąś blondynką na temat jej… głupoty: jak bardzo jest głupia, czy od urodzenia, czy to wada nabyta i jakie ma wpływ na jej życie i otoczenie.  A wszystko to zgodnie z najlepszymi kanonami terapii prowokatywnej – ciepłym, dobrym głosem, zadając pytania, wspierając. Ba, stosując nawet słynne farrellowskie „podparcie” na poziomie ciała, czyli trzymanie za rękę i głaskanie! Czyżby artysta znał prace Farrelliego? Był na jego warsztatach? A może to Farrelli bywa na stund-upach i stamtąd czerpie natchnienie? A może cały koncept „prowokatywności” zakiełkował podczas jakiegoś wieczoru w szalonych latacg sześćdziesiątych (Frank ma teraz około 80 lat), w jakimś kabarecie w LA???

Słuchając brytyjskiego performansu, byłem zdziwiony, momentami zaszokowany i zaskoczony, gdyż „ofiary” całkiem nieźle się bawiły! Może i był to śmiech przez łzy, ale brzmiał szczerze. Co ciekawe, publiczność była zachwycona – po występie słyszałem głosy przy barze, że bardzo się podobało i „dobrym artystą ta Osoba jest”. Ech, to angielskie poczucie humoru! Ciekawe, jakby coś takiego sprawdziło się w Polsce?

PS. Ja też poddałem się „terapii” Artysty. Jak myślisz, co u mnie „zjechał”? Napisz i wygraj nagrodę – niespodziankę.

Nieznany artysta, Stund-up, Pub X, Doncaster, Wielka Brytania, 4 czerwca 2011.

Wpis obublikowano 14 czerwca 2011 w kategorii Przeżyłem

Dodaj komentarz